Rozdział 5
Umówiłam się z Adrianem w małej kawiarni. Blondyn siedział
już w wybranym przez siebie miejscu. Na mój widok wstał i ucałował mnie w dłoni. To było naprawdę miłe. Zamówił
mi kawę i jabłecznik, a sobie herbatę i szarlotkę.
- Bałem się, że nie przyjdziesz – rzekł.
- Jak widzisz, niepotrzebnie – uśmiechnęłam się.
- Powiedz mi coś o sobie – poprosił popijając gorący napój.
- A co byś chciał wiedzieć?
- Cokolwiek – zaśmiałam się – kim są Twoi rodzice, skąd
pochodzisz?
- Moja mama pracuje w małym sklepie, a tata był policjantem
– zacisnęłam wargi na samo wspomnienie mojego ojca – zmarł na jednej z akcji
policyjnej. A pochodzę z Oslo – zaczęłam próbować ciasto, które było bardzo
dobre.
- Przykro mi – westchnęłam – a masz tam kogoś? W tym Oslo?
- Owszem – rozczarowałam go chyba, a przynajmniej tak mi się
wydawało – to może teraz Ty coś powiesz?
- Nie ma zbytnio o czym tu mówić. Moi rodzice nie żyją, mam
siostrę, z którą nie rozmawiam. Chyba znasz Else? Tak, znasz. No obwinia mnie
za ich śmierć.
- Dlaczego?
- Chciałem kiedyś pewną zabawkę. Strasznie się na nią
uparłem. I oni po nią pojechali. Potrącił ich tir – z jego oczu poleciała łza.
Zrobiło mi się źle. Obydwoje nie mamy zbytnio nikogo bliskiego – Elsa twierdzi,
że gdyby nie ta głupia zabawka, oni nadal by żyli.
- To nie Twoja wina, Adrianie – przejęłam się i próbowałam
go pocieszyć – ona nie ma prawa Cię obwiniać. Nie przyczyniłeś się do tego.
- Wiesz co? Ten Twój chłopak to ma cholerne szczęście –
stwierdził, a ja się zarumieniłam. Wstałam i go przytuliłam. Jednak w pewnym
momencie czegoś się przestraszyłam, poczułam lęk. Odsunęłam się od niego i
powoli zaczęłam się uspokajać.
- Przepraszam, ale muszę już chyba iść – pocałowałam go w
policzek i ruszyłam do domu.
Chłopak był bardzo w porządku, nawet go polubiłam. Natomiast
w domu zastałam Sodome i Gomore. Wszystko było poprzewracane. Zaczęłam szukać
mamy. Miałam nadzieję że nic jej nie jest. Sprawdziłam kuchnie, salon, łazienkę
i jej pokój. Nigdzie jej nie było. Zaczęłam ją wołać, ale nie odpowiadała. Po
twarzy zaczęły mi lecieć łzy. Co jej się stało? Lecz w pewnym momencie
usłyszałam jakieś odgłosy, które dobiegały z piwnicy. Po głowie zaczęła chodzić
mi myśl, że to byli złodzieje. Wzięłam nóż z kuchni, tak na wszelki wypadek.
Otworzyłam delikatnie drzwi. Było ciemno i słychać było jakieś jęczenia.
Zeszłam ostrożnie na dół po schodach i zapaliłam światło. Nie spodziewałam się
takiego widoku. Zamurowało mnie. Upuściłam nóż na ziemie i ogarnęła mnie
wściekłość. Nie sądziłam, że kiedykolwiek ujrzę coś tak wstrętnego i
obrzydliwego.
- To nie tak jak myślisz… - odezwała się zaskoczona moim
widokiem. Leżała naga z obcym mi mężczyzną. Jego członek nadal znajdował się w
pochwie mojej matki, przy okazji pieszcząc jej piersi. Obydwoje dyszeli po
ciężkiej pracy fizycznej – wyjdź tak w ogóle, nie przeszkadzaj dorosłym w
pracy! – zmrużyłam oczy i wybiegłam z pomieszczenia.
Po chwili znów usłyszałam odgłosy dobiegające z piwnicy,
które uświadamiały mi coraz bardziej co takiego zobaczyłam. Moja własna matka
dała dupy jakiemuś facetowi. Zrobiłam sobie kawy i poleciałam do pokoju. Na
schodach był rozlany alkohol, na którym się poślizgnęłam i zleciałam na ziemie.
Wydałam z siebie parę wulgaryzmów kiedy się podnosiłam. Nic mi się na szczęście
nie stało, tylko będę miała siniaki. Tym razem ostrożniej przebyłam tą samą
drogę. Przynajmniej mój pokój był nienaruszony. Położyłam się na łóżku i
włączyłam laptopa. Zaglądnęłam w pocztę i chwilę spędziłam na Internecie. Kiedy
wyłączyłam urządzenie weszła matka. Nie potrafiła złapać równowagi, była tak
pijana. Podeszła do mnie i chwyciła za gardło.
- Mała niewdzięcznica! Dałam Ci dach nad głową, dałam Ci
wszystko! A Ty tak się zachowujesz?! – zaczęła mnie coraz mocniej ściskać.
- Puść mnie! – wydusiłam przez gardło, bezskutecznie.
- Taka z Ciebie abstynentka? – zaśmiała się wrednie.
Wyciągnęła z kieszeni mały pojemnik z wódką. Zaczęła wpychać mi je do buzi.
Próbowałam to jakoś wypluć, ale ta mnie mocno podtrzymywała – pij to! –
krzyknęła i uderzyła mnie z całej siły pięścią w policzek. Płakałam
przestraszona. Byłam cała w tym trującym płynie, krzyczałam by mnie puściła,
lecz ona mnie dusiła. Udało mi się ją kopnąć w brzuch i popchnęłam na ścianę,
torując sobie jednocześnie drogę ucieczki. Wybiegłam z domu biegnąc w nieznane.
Byłam w opłakanym stanie. Nie miałam pojęcia gdzie biegnę. Liczyło się tylko
to, by uciec stamtąd jak najdalej. Zobaczyłam dwa jasne światła, które mnie
oślepiały. To był samochód, który jechał w moją stronę. Cudem udało mi się
skoczyć na pobocze. Leżałam niezdolna do niczego. Płakałam. Pojazd się
zatrzymał, a niego wysiadła kobieta, ta która przyszła do szpitala. Doznałam w
jakimś sensie ulgi. Podbiegła do mnie i
chwyciła mnie za ramię.
- Co Ci jest dziecko? – pomagała mi dojść do wozu.
- Mama… ona mnie… boli… ja nie mogę tam wracać, proszę! –
jąkałam się. Dina dotknęła miejsce, gdzie uderzyła mnie mama. Syknęłam z bólu.
- Chodź zabiorę Cię do mnie. Wykąpiesz się, wyśpisz i coś
zjesz. Dobrze? – pokiwałam posłusznie głową i podążyłam za nią. W samochodzie
przykryła mnie kocem. Poczułam się bezpieczna.
Doczekaliście się 5 rozdziału. Jak widzicie mamusia zrobiła niespodziankę. Co sądzicie o Adrianie? Czekam na opinie! ; )