Rozdział 6
Kiedy zajechaliśmy pod jej dom, oniemiałam z wrażenia. Gdyby nie był taki mały,
nazwałabym je pałacem. Póki co zadowolić się musi mianem ‘ zamek ‘ . Ściany
były z kamienia, a dach miał zaostrzone czubki. Nie wyglądało to upiornie, lecz
nawet miło i ciekawie. Aż chciało się wejść do środka.
Spojrzałam się na czarnowłosą kobietę badawczym wzrokiem.
Cała się trzęsłam. Chwyciła mnie pod ramie i zaprowadziła do środka. Wnętrze
nie było wcale gorsze. Trochę elegancji połączonej z nowoczesnym stylem.
Wyglądało to bardzo uroczo i urzekająco. Pokierowała mnie do pokoju, w którym
miałam przenocować. Spodziewałam się małego pomieszczenia z jednoosobowym
łóżkiem i maciupką szafą. Jednak było to kompletne przeciwieństwo. Wielki pokój
z dwuosobowym łożem, dwa spore okna, ściany koloru beżowego, elegancka lampa
przywieszona do sufitu – żyć nie umierać.
Dina położyła mi jakieś rzeczy na posłaniu.
- Tam masz łazienkę – wskazała palcem białe drzwi – wykąp się,
a jak będziesz miała ochotę, zejdź na kolacje – posłała mi ciepły uśmiech.
Kiwnęłam głową i mocno ją przytuliłam.
- Dziękuję – wyrzuciła z siebie cicho.
- Możesz tu zostać tak długo, jak zechcesz – dodała, poczym
wyszła. Przez chwilę wpatrywałam się w zamknięte drzwi, lecz następnie poszłam wziąć
prysznic.
Tam zastałam wannę godną księżniczki. Puściłam wodę i
zwróciłam się w stronę lustra. To w jakim byłam w stanie można nazwać tragedią.
Pod okiem miałam dość sporego siniaka. Byłam przemoczona i brudna. Czułam smród
alkoholu. Natychmiast zdjęłam z siebie te rzeczy i weszłam do ciepłej wody.
Westchnęłam głęboko i zanurkowałam.
Po wszystkim, kiedy się już ubrałam i uspokoiłam ,poszłam na
dół coś zjeść. Na dole zobaczyłam duży stół zapełniony innymi osobami. Jedno
miejsce było wolne, prawdopodobnie zarezerwowane dla mnie. Myślałam, że śnię
gdy moim oczom ukazał się Erik i Elsa. Oni zareagowali podobnie.
- Birgit? – spytała zdziwiona Elsa. Natychmiast wstała i do
mnie podeszła. Musnęła moje sine oko
palcem i się skrzywiła – co Ci się stało? – sądziłam, że Dina im wszystko
powiedziała, lecz nic nie wiedzieli. Spojrzałam się na nią pytająco.
- Nie męcz jej kochanie – odezwała się – jak będzie chciała,
to ci powie. A póki co daj jej coś zjeść -
wróciła do jedzenia, a ja usiadłam na krześle. Na kolacje podana była
zapiekanka własnej roboty. Bardzo mi smakowała, ale cały czas w głowie miałam
zanotowane zdarzenie z matką.
- Matko! Zapomniałam was przedstawić – zaśmiała się kobieta –
a więc Elsę już znasz. Erik i Aleksander są moimi bratankami. Od lewej Andreas
i Eli. Rodzeństwo. I Andreas, chłopak białowłosej – wszyscy się przywitali
miło, prócz Erika. Wyglądał na niemal urażonego. Gdy zjadłam odeszłam od stołu, by wyjść na
zewnątrz. Usiadłam na werandzie i zaczęłam cicho łkać. Chciałam wrócić do Oslo, tam byłam
szczęśliwa. Z ojcem.
Nie zauważyłam Erika, który stał za mną. Szybko wytarłam łzy
i wstałam.
- Czego ode mnie chcesz? – ryknęłam osłabiona.
- Chciałem powiedzieć, że mi przykro – wyszczerzył zęby w
uśmiechu. Co za palant.
- Daruj sobie – odwróciłam się. Poczułam mocne szarpnięcie i
znalazłam się przy nim. Stykaliśmy się ciałami, a jego dłoń dotknęła mój
policzek. Wpatrywałam się w jego zielone oczy.
- Nie jestem Twoim wrogiem, księżniczko – szepnął, a ja
podniosłam brew gdy nazwał mnie księżniczką.
- Skąd wiesz? – spytałam. Czułam, że chciał mnie pocałować.
Lecz on mnie tylko mocno przytulił. O dziwno, odwzajemniłam uścisk. Nie
rozumiałam go. To w końcu był dupkiem, czy miłym chłopakiem?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za tak długą przerwę, ale byłam na wakacjach. Nie bójcie się, ponieważ nie przerwał produkcji Straconej. Obiecuje, że rozdziały będą dodawane częściej.
+ przepraszam za ten rozdział i że taki krótki.